Są takie lotniska, od których podczas wakacyjnej podróży lepiej trzymać się z daleka. Nie wszędzie standardem są wygodne poczekalnie, samoloty startujące o czasie i porządna, służąca pomocą obsługa. Gdzieniegdzie chaos panujący w hali odlotów jest w stanie wyprowadzić z równowagi nawet najspokojniejszego.
Kiepskie lotnisko na pięknej Santorini
Santorini z pewnością zasługuje na lepsze lotnisko. Ta jedna z najpopularniejszych wysp archipelagu Cyklad znana jest z produkcji doskonałych win assyritiko, z malowniczych białych domków zwieńczonych błękitnymi kopułami i skalistych, wulkanicznych wybrzeży. Niestety słynnym stał się też tutejszy port lotniczy, który spokojnie pretendować może do miana najgorszego tego typu przybytku w Europie. Lądowisko na Santorini jest małe. Małe jest też tu całe towarzyszące pasom startowym zaplecze. Wpierw w lejącym się z nieba greckim skwarze wystać będziemy musieli więc swoje w kolejce przed drzwiami lotniska. Tych, którzy chcieliby czym prędzej dostać się do środka, ostrzegamy, że niewiele to zmieni. W budynku o klimatyzacji zupełnie zapomniano. Przypuszczać można, że podobnie sprawa ma się z personelem odpowiadającym za czystość lotniska. Dodatkowo nadawanych przez głośnik komunikatów prawie tu nie słychać, a rozeznania w sytuacji nie ułatwia mało przyjemna obsługa. Jeśli nie chcemy zepsuć sobie humoru na sam koniec wakacji, zdecydujmy się na prom do Aten.
Lądowisko zawieszone pomiędzy górskimi szczytami
Niektóre najgorsze lotniska świata okazać mogą się też prawdziwie niebezpieczne. Jednym z lądowisk dla osób o stalowych nerwach jest umieszczone pomiędzy górskimi szczytami Lukla Airport. Na szczęście z przybytku tego zazwyczaj korzystają tylko zaprawieni w bojach himalaiści. Nepalskie Lukla położone jest na wysokości 2860 metrów nad poziomem morza i stanowi punkt wyjścia dla tych, którzy wybierają się na Mount Everest – tutejszego ośmiotysięcznego kolosa. Mimo tego, że lotnisko przeznaczone jest tylko dla niewielkich samolotów, nawet piloci awionetek wykazać muszą się nie lada umiejętnościami, by wylądować właśnie tutaj. Z jednej strony niezwykle krótki pas startowy nagle zmienia się w przepaść, z drugiej zaś zamyka go pnące się ku niebu górskie zbocze. Jakby tego było mało, nawierzchnia pasa wznosi się pod kątem 12 stopni, a manewry dodatkowo utrudnia zmienna pogoda i zupełny brak kontrolerów ruchu oraz sygnalizacji świetlnej. Wbrew przypuszczeniom wypadki jednak nie zdarzają się tu często, a o lepszym widoku na Himalaje można tylko pomarzyć.
Skomplikowana lotniskowa przeprawa
Zdarza się, że wizyta na lotniku nieco przypominać może grę komputerową. Wrażenie takie odniesiemy np. podczas korzystania z portu lotniczego w Taszkencie. Nie da się ukryć, że na tym jednym z najważniejszych lądowisk Azji Centralnej wykazać trzeba się pokaźną dozą cierpliwości i prawdziwym hartem ducha. Chyba nigdzie indziej punktów kontrolnych nie ma tak wiele, jak tutaj. Zanim dobrniemy na pokład samolotu, odnaleźć i pokonać musimy wszystkie czekające na nas bramki. Wykonanie tego zadania skutecznie utrudniać będzie tłum próbujący wypchnąć nas z kolejki oraz brak wind czy schodów elektrycznych. Walizki, które przyniesiemy ze sobą, osobiście wnieść musimy na drugie piętro budynku. Jeśli w planach mamy owinięcie ich zabezpieczającą folią, warto pomyśleć o tym odpowiednio wcześniej. Jedyne urządzenie do foliowania znajduje się przed wejściem do budynku. Niestety Ci, którzy w miarę sprawnie uporają się z formalnościami, raczej nie mają co liczyć na przyjemną chwilę wytchnienia. Jedyną atrakcją jest tu dostęp do Wi-Fi i paru niebywale twardych krzeseł.
Najgorsze lotniska świata – faworyt angielski
W ostatnim czasie Luton Airport z obsługą ruchu lotniczego i pasażerskiego wyraźnie nie daje sobie rady. Terminale pękają w szwach pod naporem tłumu, a samoloty bardzo często bywają opóźnione. Połapanie się w tutejszym zamieszaniu graniczy z cudem – oznaczenia są kiepskie, tablic informujących o przylotach i odlotach jest zdecydowanie za mało, brak tu też chętnej do pomocy obsługi. Dodatkowo wspomnieć warto i o tym, że Luton Airport to lądowisko dla wytrwałych piechurów. Trasa z samolotu do wyjścia z lotniska stanowi naprawdę długą drogę. To jednak jeszcze nie wszystkie czyhające na podróżnych uciążliwości. Na Luton ciężko jest znaleźć miejsce do chwili odpoczynku, gdyż nie zadbano tu o wystarczającą ilość krzeseł. Na lotnisku nie pojawiajmy się też bez funtów w kieszeni – niemal za wszystko, w tym za opakowania na płyny czy zważenie bagażu, trzeba tu zapłacić. Nieco usprawiedliwiającym może być fakt, że w tym porcie lotniczym wciąż trwają zakrojone na szeroką skalę prace remontowe. Pozostaje więc liczyć na to, że sytuacja szybko ulegnie tu zmianie.
Tu czas się zatrzymał
Zdarza się, że najgorsze lotniska świata naprawdę potrafią zaskoczyć. Jak okazuje się, wśród międzynarodowych portów lotniczych są i takie, które fundują prawdziwą podróż w czasie. W jednym z największych miast Nigerii – w Port Harcour, odnajdziemy lądowisko przywodzące na myśl kadry ze starych filmów. Zamiast wielkiej i nowoczesnej hali odlotów, jak to bywa zazwyczaj, obok tafli lotniska wznosi się tu najzwyklejszy namiot. „Gmach” ten, gdyby nie brak krzeseł i klimatyzacji nawet nie byłby najgorszy. Jednak biorąc pod uwagę temperatury i długi czas oczekiwania, faktycznie ciężko jest tu wytrwać do odlotu samolotu. Port Harcourt International Airport już po raz kolejny z rzędu jest jednym z najgorzej ocenianych lotnisk. We znaki daje się tu nie tylko kompletny brak infrastruktury, ale i dość chaotyczny obsługa. Paszport najlepiej dzierżyć w ręku, gdyż nieustannie jest on kontrolowany. Liczyć musimy się też z koniecznością wielokrotnego rozpakowywania toreb i z korupcją, która tu wcale nie jest rzadkością.
Najgorsze lotniska świata potrafią zaskoczyć złą organizacją, nieprzyjemną obsługą, bałaganem i brakiem infrastruktury. Od tych portów trzymaj się z daleka!
Comments are closed.